Żyjemy tak, jak śnimy – samotnie

Niepodobna dać komuś żywego pojęcia o jakiejkolwiek epoce swojego istnienia – o tym, co stanowi jej prawdę, jej znaczenie – jej subtelną i przejmującą treść. To niemożliwe. Żyjemy tak, jak śnimy – samotnie… JOSEPH CONRAD, JĄDRO CIEMNOŚCI

Łączymy się w pary, aby nie być samotni, wspierać się w trudnych chwilach oraz dzielić się swoimi myślami. W dwójkę jest po prostu raźniej – mamy więcej pieniędzy, czasu oraz osobę, której możemy się zwierzyć ze swoich tajemnic. W końcu człowiek nie jest stworzony do bycia samotną wyspą.

Istnieją trzy waluty, którymi handlujemy w związku, są nimi pieniądze, czas i miłość. Przepływ tych dób pomiędzy parą zbliża ich, cementuje wspólną więź oraz tworzy iluzję…

PIENIĄDZE

Z tej trójki pieniądze mają najbardziej namacalny charakter, są niezbędne żeby przetrwać w społeczeństwie, a ich ilość wyznacza standard życia. Wartości pieniędzy nie trzeba udowadniać, już małe dziecko wie, że są cenne. Cokolwiek nas otacza kosztuje: dom, meble, samochód, ubrania. Wartość pieniądza określa to, co możemy za nie mieć oraz to ile nas kosztowały. Aby je zdobyć musimy poświęcić swój nieuchwytny czas.

Pieniądze tworzą też pewien paradoks. Choć nie są najważniejsze i nie decydują o prawdziwej jakości życia, to bez nich czas i miłość nie mają znaczenia. Są fundamentem, na którym można zbudować resztę.

Wszystko te niuanse składają się na postrzeganie pieniędzy jako czegoś wyjątkowego. Nie jesteśmy skorzy trwonić ich dla obcych osób, a dajemy je tylko tym, których kochamy. Wspólna kasa i kredyt silniej łączył ludzi niż obrączki noszone na palcach.

Kiedy najbliżsi dają Ci pieniądze w potrzebie, wydaje Ci się, że nie jesteś sam na świecie.

Mylisz się.

CZAS

Kolejną walutą jest czas, który przeznaczamy na zarabianie pieniędzy lub miłość, przebywając wspólnie z najbliższymi.

Czas jest nieuchwytny. Nieuchwytny dlatego, że nie możemy go zatrzymać, magazynować lub pożyczyć. Nawet nie wiemy dokładnie ile go nam zostało. Czasami aż ciężko zrozumieć jak wielu ludzi nie docenia tykania zegara.

Więź wymaga dzielenia się czasem. Im dłużej razem przebywamy, tym więź się pogłębia. Wspólne spacerujemy, jemy, leżymy i kreatywnie spędzamy czas. Wrażenie, że w życiu nie jesteśmy sami pogłębia się. W końcu jest blisko mnie, mogę go dotknąć, przytulić. On i nasze wspomnienia są jak najbardziej namacalne. Myślisz, ze idziecie przez życie wspólnie.

To tylko iluzja.

MIŁOŚĆ

Wymiana myśli jest jak kuźnia, w której hartuje się miłość. Im więcej rozmawiamy, tym bardziej się do siebie zbliżamy. Dopasowanie charakteru determinuje nam zadowolenie w relacji, oraz jakość spędzonego razem czasu. W końcu nadchodzi taki moment, że wiemy o sobie praktycznie wszystko i czujemy, że istnieje w końcu osoba, która nas rozumie.

Kolejny raz bardzo się mylimy.

Dzielenie się pieniędzmi czasem i miłością sprawiają wrażenie, że przez życie kroczymy nie sami, lecz z innymi ludźmi. Uważam to za fałsz, ponieważ na poziomie myśli i osobistych przeżyć zawsze pozostaniemy sami.

Nikt Ciebie nie zrozumie

Załóżmy, że jesteś przyjacielem Marka, młodego inżyniera budowlanego, który wiedzie szczęśliwe życie z niedawno poślubioną żoną. Biorą kredyt na mieszkanie, znajdujące się w jednej z lepszych dzielnic Krakowa. Własne cztery ściany są wymarzone dla młodej rodziny. Marek chodzi do pracy, a Justyna jest zajęta, urządzaniem pokoiku dla ich nienarodzonego Kubusia. Chwile płyną im na radosnym oczekiwaniu i cieszeniu się sobą.

Praca Marka wiązała się z częstymi delegacjami do miast, gdzie nadzorował budowę. Kiedy wyjeżdżał w obowiązkach, Justyna całowała go na pożegnanie i mówiła, aby na siebie uważał. Ceremonia pożegnania była raczej wykonywana nawykowo, ponieważ myśleli, że niepewności jutra ich nie dotyczy. W końcu szczęście musi trwać.

Przed świętami Bożego Narodzenia Marek wyjechał do Warszawy, skontrolować postępy prac centrum handlowego, budowanego na obrzeżach miasta. Pod jego nieobecność Justyna zostaje zamordowana podczas napadu rabunkowego. Przestępca w akcie paniki chcąc zatrzeć ślady podpala mieszkanie.

Po śmierci żony Marek popada w depresję, na szczęście ma kochającą rodzinę, która go wspiera. Kilka dni po pogrzebie idziesz do Marka i godzinami opowiada Ci z drżeniem w głosie jakie miał plany na przyszłość, które się już nie spełnią. Widzisz, po jego wyglądzie i zachowaniu, że nie jest z nim najlepiej. Udręka jaką przechodzi rysuje się na jego bladej twarzy żłobiąc nowe zmarszczki smutku.

Wsłuchujesz się w jego cierpienie, współczujesz mu i wydaje Ci się, że go rozumiesz, lecz tylko złudzenie. Nie rozumiesz go i nigdy Ci się to nie uda. Już nie chodzi o to, że nigdy podobnej tragedii nie przeżyłeś i nie cierpiałeś taj jak Twój przyjaciel, bo nawet gdybyś doświadczył podobną sytuację, to i tak byś nie zrozumiał.

Każda osoba to samo traumatyczne przeżycie odbiera na swój indywidualny sposób. Dzieje się tak, ponieważ inaczej postrzegamy świat. Różnimy się pod względem intelektu, środowiska w którym dorastaliśmy, ważnych momentów życia kształtujących nasz charakter, przekonań a nawet lęków i obaw. Wszystkie te unikatowe elementy składające się na indywidualność jednostki, budują mur, który stoi na drodze do naszego wnętrza oraz oddziela od świata zewnętrznego.

Nasza indywidualność sprawia, że choćbyśmy nie wiadomo jak usilnie szukali, nigdy nie znajdziemy bratniej duszy, która nas zrozumie w 100%. Tego osamotnienia nie jesteśmy w stanie uleczyć towarzystwem innej osoby.

Także próby uzewnętrznienia się i przekazania naszych uczuć i myśli, spełzają na niczym. Mur, który samoistnie buduje się wraz z życiem, nie pozwala nam całkowicie otworzyć się na innego człowieka. Przez to nigdy nie wejdziemy w skórę drugiej osoby i nie dowiemy się jak postrzega świat.

Dlatego kiedy będziesz mówił drugiej osobie, że ją rozumiesz starając się dodać jej otuchy, pamiętaj, że jest to kłamstwo, które powtarzamy, bo chcemy w nie wierzyć. Wiara ta sprawia, że egzystencja i obcowanie z ludźmi jest bardziej znośne.

Siedząc w jednym pokoju z Markiem, solidaryzujesz się z nim, łączysz się w cierpieniu i jesteś przekonany, że tworzycie małą wspólnotę, tak naprawdę tworzycie grupkę indywidualności żyjących w osamotnieniu.

Nikt Cię nie wyręczy

Zobaczmy jak dramat przedstawia się od strony poszkodowanego. Po pogrzebie, pomimo, że otaczają nas najbliżsi, to depresja pogłębia się i popadamy w kłopoty alkoholowe. Egzystencja z dnia na dzień staje się coraz bardziej uciążliwa, a odkąd życie zaszczuło nas w kąt, nie wiemy jak się z niego wydostać. Rodzina widząc, że nie dajemy sobie rady przekonuje nas do rozpoczęcia terapii u psychologa.

Mimo rozpoczęcia leczenia i opieki bliskich czujemy, że wiele się nie zmieniło. Dalej jesteśmy w punkcie wyjścia. Uświadamiamy sobie, że na placu boju, gdzie walkę toczą nasze myśli, decydujące znaczenie o końcowym rezultacie ma nasza postawa. Musimy uporać się sami ze sobą.

Nasze myśli tworzą mentalną ścieżkę, po której kroczymy sami przez całe życie. Nikogo nie możemy zaprosić, aby złapał nas za rękę i szedł dalej z nami. Jest to marsz w osamotnieniu. Problemy które na nas spadają utrudniają nam drogę. Prozaiczne trudności są jak małe kamienie leżące na naszej drodze, aby się ich pozbyć wystarczy je kopnąć. Lecz śmierć żony i dziecka jest głazem, który uniemożliwia nam dalszą podróż przez życie.

Im więcej pomocy mamy z zewnątrz, tym dłuższą możemy stworzyć dźwignię, która pozwoli usunąć głaz. Im dźwignia jest dłuższa tym mniej mentalnej siły będziemy musieli użyć, przy usuwaniu przeszkody, lecz w ostatecznie to my sami będziemy musieli ją usunąć, nikt nas w tym nie wyręczy. W obliczu przeciwności losu każdy człowiek zostaje sam ze swoimi myślami, które prowadzą nas do ostatecznej decyzji.

W życiu każdy ma swoje własne problemy i swoją samotną ścieżkę, którą kroczy. Inni ludzie mogą co najwyżej sprawić, że będzie nam się milej nią szło lub łatwiej usuwało przeszkody. Na tym najbardziej subtelnym poziomie, gdzie nasze myśli spotykają się z rzeczywistością, zawsze będziesz sam i nic tego nie zmieni.

Problem niemożności całkowitego zrozumienia i pomocy w podjęciu decyzji przez innych sprawiają, że zawsze przez życie będziesz kroczył sam. Samotnie podejmując decyzje o kolejnym kroku, a motywy, które napędzają Cię do dalszego marszu będą całkowicie znane tylko Tobie.

 

  • Smutny jest Twój tekst.
    Każdy z nas inaczej przeżywa emocje, to prawda. Prawdą też jest twierdzenie, że ja nigdy nie zrozumiem tego, co przeżywa ktoś inny.
    Ale mam wrażenie, że tym tekstem zamknąłeś życie do tej ciemnej strony mocy – do cierpienia.
    A piękne, radosne, wyjątkowe chwile chcemy z innymi dzielić. Ja wyjątkowo mocno cieszę się na myśl o wspólnym spacerze z Ukochanym. Radość sprawiają mi pojedyncze momenty. Cieszę się na myśl, że czymś się mogę z innymi dzielić.
    Nie żyję samotnie. Otaczają mnie ludzie, których kocham.

    • Hymm…. No tak przedstawiłem życie od tej ciemnej strony, celowy zabieg. Chciałem uwypuklić główną myśl, a jest ona melancholijna, dlatego i tekst wyszedł smutaśny.

      Nic nie jest czarne albo białe, wszystko gubi się w szarej masie. Teksty internetowe mają to do siebie, że nie lubią być nijakie, a ten stałby się taki gdybym zaczął pisać, że jednak życie jest pełne radości, a takie refleksje nachodzą ludzi raz na 10 lat w okresach zmniejszonej ilości witaminy D.

      To, że jesteśmy sami ze swoimi myślami nie sprawia, że życie straci smak radości, mogę nawet powiedzieć, że czasami tego szczęścia jest za dużo ;D Także spokojnie, teoretycznie żyjemy samotnie, w praktyce otaczają nas ludzie, których kochamy.

  • To prawda, każdy z nas inaczej odbiera rzeczywistość. Inaczej przeżywamy pewne rzeczy, inaczej interpretujemy, mamy inne przekonania. Jednak dla mnie to nie oznacza bycia samotnym. Każdy człowiek jest indywidualną jednostką, każdy też jest na swój sposób wyjątkowy. Uważam, że jeśli zrozumiemy, że każdy z nas jest inny i nie wymagamy od ludzi, żeby myśleli tak samo jak my, nie musimy czuć się samotni. Możemy tworzyć głębokie relacje.

    • Gratuluje zdrowego i dojrzałego podejścia 😉

  • Bardzo dobry tekst, a jednocześnie po brzegi wypełniony smutkiem. Nawet najbardziej osamotniony i pogrążony w rozpaczy człowiek musi czasem odnaleźć w sobie siłę by wstać i wrócić do świata. Bo inaczej po co dalej to ciągnąć? Dla dalszej samotności i bólu? Nie, lepiej wrócić do ludzi. Pozwolić im się pochłonąć. Zapomnieć o bólu i pozwolić im, aby ponownie nauczyli znajdywać powody do uśmiechu.

    • Osobiście uważam, że każdy z nas doświadczy w życiu melancholii w różnych odcieniach szarości, wewnętrzny smutek jest wpisany w naszą ludzką naturę. Czy będziemy bezdomnym w Bangladeszu czy księciem w Emiratach Arabskich zawsze będzie nas coś uwierało. Nic nie możemy z tym zrobić. Każdy musi się stanąć twarzą w twarz ze swoimi myślami i je przezwyciężyć.